Święta bez spiny, w miłej atmosferze,

Święta bez spiny – czy to możliwe?

Na Instagramie w ostatnim czasie bardzo popularny stał się hasztag – „święta bez spiny”. A ja jako rasowa gospodyni domowa, przygotowująca święta w swoim domu,  postanowiłam się do tego odnieść.

Święta bez spiny, to ja miałam, kiedy żyła moja Babcia i Mama, bo jeździłam do nich na tzw. gotowe. Moim jedynym „obowiązkiem” był zakup prezentów dla najbliższych. Gdy pojawiła się na świecie moja córka, doszło mi ogarnięcie jej rzeczy do zabrania. Zawsze wyjeżdżałam z domu po świętach z torbą jedzenia. Suweniry te umilały mi poświąteczny powrót do rzeczywistości.

Czy zatem możliwe są święta bez spiny? Oczywiście. Na podstawie tego, co napisałam powyżej, mogłabym zamknąć już ten wywód:-)

Święta bez spiny, czy to w ogóle możliwe. Pisze o tym w tym wpisie
Christmas postcards

Pójdę jednak dalej, bo ja swoje osądy kształtuję głownie na podstawie własnych obserwacji. Przyjrzałam się więc bliżej temu zjawisku i  stwierdzam, że

święta bez spiny możliwe są w przypadku:

  •  Gdy masz to szczęście, że całe święta ogarnia Mama lub Teściowa, a Ty jesteś na nich gościem. Ewentualnie przynosisz swoją popisową sałatkę i prezenty.
  •  Jesteś osobą niewierzącą, to odpada przygotowywanie tradycyjnych dań, ubieranie choinki (choć te zdeklarowane niewierzące, które znam choinkę mają i pieką pierniczki:-)).
  •  Jesteś innego wyznania, patrz wyżej.
  • Wyjeżdżasz z rodziną tam, gdzie w tym czasie na drzewku wiszą banany. I masz wszystko gotowe poddane pod nos.
  • Wyjeżdżasz nad zimne polskie morze lub w zimne góry, ale i tak masz wszystko gotowe poddane pod nos.
  •  Zamykasz drzwi mieszkania, Na klamce wieszasz informację, że u Ciebie szaleje szkarlatyna, a spiżarkę masz pełną gotowych produktów do odgrzania.
  • Zamawiasz gotowy catering, dekoracje w kwiaciarni, ekipę sprzątającą i wynajmujesz Mikołaja. Tylko kogo na to stać?

Nic więcej nie przychodzi mi go głowy, chyba, że Ty coś dorzucisz do tej listy?

Dlaczego, w każdym innym przypadku dochodzi do tej przeklętej spiny?

  • Moim zdaniem dlatego, że święta to właściwie trzy dni z zamkniętymi sklepami, ograniczonym dostępem do gastronomii, zamkniętymi urzędami i usługami. Najbardziej dotkliwy jak dla mnie jest właśnie brak dostępu do sklepów spożywczych. Bo choć chwilę jakieś są otwarte, to jednak nie do tych produktów, które są mi najbardziej potrzebne. Dlatego muszę zgromadzić je wcześniej. I zaczyna się jazda po marketach, piekarniach, warzywniakach, cukierniach. I jak na złość kończy się właśnie wtedy pasta do zębów oraz proszek do prania.
  • Święta wypadają w końcówce roku, więc pojawia się dużo spraw do załatwienia, związanych z jakimiś rozliczeniami, przeglądami, opłatami.
  • Wszyscy mają te same potrzeby i w miejscach, gdzie na co dzień panuje normalny ruch, tworzą się kolejki a także napięta atmosfera.
  • Przygotowanie tradycyjnych dań wigilijnych w większości odbywa się w przeddzień lub tego właśnie dnia. Do tego dochodzi pichcenie na zapas, na dwa kolejne świąteczne dni. Tempo pracy wzrasta więc niemiłosiernie.
  • Nie samych chlebem człowiek żyje w święta. Trzeba więc ubrać choinkę, upiec pierniczki, udekorować mieszkanie, stół, opleść lampkami balkon, kupić prezenty dla chrześniaków, kuzynek, cioć i zapakować je, odwiedzić fryzjera, zrobić paznokcie, umyć samochód 🙂
  • A to wszystko jest do zrobienia oczywiście w wolnym czasie, czyli po wyrobieniu etatu, przygotowaniu obiadu na jutro, zabawie z dziećmi, zrobieniu prania i wyrzuceniu śmieci.
  • Celowo na koniec zostawiłam porządki. Ponieważ ktoś mógłby powiedzieć, że przecież już dawno upadł mit konieczności trzepania dywanów, mycia okien i sprzątania szuflad, właśnie w tym okresie. I tu pełna zgoda. Można to zrobić dużo, dużo wcześniej, na bieżąco lub długo, długo później. Jednak jest sporo osób, które na co dzień są na prawdę bardzo zajęte. Mają dodatkowe obowiązki lub taką sytuację życiową, że trudno im ogarniać te sprawy na bieżąco. I ja rozumiem, że wizja nadchodzących świąt to dla nich impuls, żeby wygarnąć zaległości z najdalszym zakątków domu.
  • Do tego i tak pękającego w szwach zestawienia rzeczy do zrobienia, można by dodać zaskakujące przeciwności losu typu choroba, usterka, nagły wyjazd. Recepta na święta ze spiną, w postaci wybuchowej torpedy gotowa.

Jeśli znacie rodzinę, która przeczy temu wszystkiemu, co tu napisałam, wystawcie jej laurkę w komentarzu.

Jeżeli znacie receptę na ” święta bez spiny”, to również proszę o nią tutaj. Może być na 100*% odpłatna, bez żadnej refundacji. Z przyjemnością zapłacę 🙂

drewniane choinki i inne dekoracje świąteczne
Wesołych Świąt!

Szczęściarzom życzę po prostu pięknych świąt,

pozostałym świąt z najmniejszą spinką, jaka jest możliwa,

 za to z dużą kokardą, skarpetą, uśmiechem i kulą śniegu 🙂

Podobne wpisy

28 komentarzy

  1. U nas były Święta bez spiny, nigdzie nie bigałam, nic nie musiałam, posprzatałam tylko to co uwazałam za stosowne. ugotowałam tyle, ile pomiesciły nasze żołądki. Gościliśmy tylko jednego gościa, i wyszedl o stosownej porze 😉 Po Świetach wyruszyliśmy w podróż i do rodziny. Każdego Roku tak układamy ten Czas, aby był bez spiny. gdy jestem przemęczona – jedziemy do rodziny mojego męża, wtedy nic nie szykuję., bo to podróż samolotem.

  2. Podpisuje pod Twoim postem… Ta spina w jakimś stopniu mnie dotyczy, ale coraz mniej na szczęście… Pierwszy raz odmówiłam przygotowywania rodzinnego obiadu dla 12 osób. Po moich i męża perypetiach zdrowotnych, po prostu nie dalibyśmy rady. To znaczy pewnie dalibyśmy, włócząc wieczorem nogami.
    Markety omijałam dużym łukiem. zakupy świąteczne w niecałą godzinę, z listą w ręku. Powoli uczę się inaczej…
    Na dalszy świąteczny życzę Tobie i Twoim bliskim wszystkiego dobrego.

  3. Ja tylko raz w życiu szykowałam święta i nie pamiętam czy był to dla mnie stres, chociaż miałam już wtedy dom i dwójkę dzieci. Generalnie jednak jeździliśmy na gotowe, bo mieszkamy poza Polską, a święta w Polsce naprawdę mają inny wymiar. W tym roku pierwszy raz będziemy ten czas spędzali pod palmami, więc wychodzi na to, że zupełnie nie mam prawa wypowiedzi w kwestii świąt bez spiny. Ale życzę jej jak najmniej i na święta i na resztę roku również, chociaż to bywa bywa dużym wyzwaniem. 🙂

  4. Kiedyś świąteczne przygotowania to była nerwówka, ale od lat już robię tylko to co potrzeba bez stresu, bez nerwów i niepotrzebnego pośpiechu. Bo święta i tak się odbędą bez względu na to czy mieszkanie jest przysyzkowane i czy będzie 12 potraw 😉

  5. Może całkiem nie da się uniknąć, bo nie wszystko da się zaplanować, ale na pewno można ją ograniczyć. Wiele zależy od podejścia i tego czy ważniejsze są dla nas tradycje, rodzinny czas czy prezenty i tak zwana Wigilia na pokaz.

    1. Sprzątam przed świętami dużo wcześniej, z jedzonkiem też nie szaleję, dzisiaj ubieramy choinkę i dopiero deklaruję dom.
      Jutro piekę i gotuję, więc okres przedświąteczny jedt bez większej spiny.
      Wszystkiego najlepszego z okazji świąt.
      Pozdrawiam serdecznie

  6. A co ciekawsze Jezus nie urodził się w grudniu, tylko co najmniej 2 miesiące wcześniej, więc tak czy siak – ludzie organizują święta głównie dla siebie, a nie dla Boga.
    Ogromnie się cieszę, że jestem protestantką bo świąteczne szaleństwo zupełnie mnie nie dotyczy:)

    1. Cieszę się, ze zabrałaś głos w tym temacie. Mam podobne odczucia do Twoich. Ty wiele zjawisk, zachowań, legend tłumaczysz racjonalnie i ja te argumenty przyjmuję . Pozdrawiam Cię serdecznie 🙂

  7. U mnie chyba zawsze było to napięcie przed świętami. Nawet kiedy byłam dzieckiem, bo pomagałam w przygotowaniach. 😉 W tym roku postanowiłam sobie ułatwić pracę i rozłożyłam sobie sprzątanie i gotowanie. To dla mnie spore ułatwienie przy dwójce małych dzieci. Część rzeczy sobie odpusciłam, prezenty kupiłam wcześniej.
    Myślę, że ta „spina” u wielu osób wynika z tego, że być może chcą one udowodnić innym k sobie, że dadzą radę zorganizować perfekcyjne święta. Takie jest moje wrażenie.

Dodaj komentarz